Jak przejść Indie bez kodów – solucje/ triki i tipy

Czyli jak uniknąć żołądkowych rewolucji i wiele innych złotych rad, plus trzy grosze własnego doświadczenia.

WODA

  • Wodę pijemy jedynie z butelki, co do której mamy pewność, że została oryginalnie zamknięta.
  • Zęby myjemy również wodą z butelki (szczoteczkę również opłukiwałam wodą butelkowaną)
  • Jeśli mamy ochotę na drinka/ice tea z lodem upewnijmy się, że woda jest filtrowana, gotowana lub butelkowana. Często znajdziemy notkę w menu, jeśli nie, lepiej nie ryzykować i nie zakładać, że kelner powie prawdę. Jedynie raz mieliśmy sytuację, w której właściciel uprzedził nas, że nie może podać mi ice tea, ponieważ ma niefiltrowaną wodę i mogę chorować, więc dostałam pyszną herbatę z miętą (poniżej).
  • Zupy w sumie jedliśmy, chociaż przestrzegano nas aby tego nie robić. Jeśli już musimy ją jeść to upewnijmy się, że jest baaardzo gorąca.
  • Podczas kąpieli nie pić wody, raczej zamykać oczy:)

Spotkaliśmy się oczywiście z przypadkami osób, które piły wodę z kranu, kąpały się w Gangesie i innych świętych zbiornikach wodnych. Jednak po hotelu niosły się też często odgłosy rozwolnienia i wymiotów. Dla mnie to szczyt głupoty, ale jeśli ktoś ma taką fazę – szanuje.

IMG_20170309_180821.jpg

JEDZENIE ZE STRAGANÓW

  • Nie kupujemy owoców/warzyw już obranych, ponieważ mogą leżeć już jakiś czas, przykleja się do nich kurz i są polewane wodą aby wyglądały świeżo
  • lepiej jeść owoce/warzywa, które wcześniej musimy obrać
  • unikamy jedzenia na straganach, często jedzenie leży cały dzień w oleju, który jest Stary i śmierdzący, ponad to jedzenie mogło być przygotowywane w tragicznych warunkach. Po całej nocy wymiotowania mogę rzec, iż lepiej dopłacić kilkadziesiąt rupii i zjeść w jakieś miłej restauracyjce. Prędzej czy później prawdopodobnie wasz żołądek zamanifestuje w jakiś sposób swoje niezadowolenie.
  • Jadamy tam, gdzie widać dużo ludzi, niekoniecznie turystów
  • Przed jedzeniem stosujemy żel antybakteryjny, ponieważ często je się rękami

IMG_20170302_094412.jpg

PODRÓŻOWANIE TAXI/RIKSZĄ/MOTORIKSZĄ 

  • Zawsze warto mieść ze sobą mapę lub GPS, ponieważ kierowcy nie zawsze wiedzą gdzie jechać, często pytają o drogę innych ludzi, zdarzyło się również kilka razy, że korzystali z GPS na naszym telefonie
  • Warto wybierać kierowców, którzy mówią po angielsku. Jeśli nie mówią, to trochę przypadł kiedy nie wie jednak gdzie jedzie
  • Warto zapamiętać nazwę ulicy, na której znajduje się nasz hotel oraz  nazwy pobliskich ulic aby dotrzeć chociaż w okolicę hotelu kiedy nikt nie ogarnia
  • Cenę ustalamy PRZED jazdą upewniając się, że zawiera ona podatki, dot. np. 2 osób itd. Jeśli jedziemy gdzieś daleko, kierowcy chcą hajs za full przejazd (w tą i z powrotem), jeśli wynajmujemy kierowce na cały dzień, ustalamy celę wliczają również czas oczekiwania.
  • W Mumbaju tuk tuki i taksówki wyposażone są w liczniki (1km – 22Rs, po zmroku więcej). Często kierowcy nie chcą ich włączać i rzucają swoją cenę. To już nasza decyzja czy grozimy policją, targujemy się i jedziemy czy olewamy gościa i szukamy dalej. Im też często nie zależy, bo prędzej czy później znajdą naiwniaka, który się zgodzi, więc czasem może być ciężko znaleźć coś za odpowiednią cenę. (zwłaszcza w dużych miastach).
  • Targowanie się – za brak doświadczenia się płaci. Z czasem poznajemy zasady. Warto zorientować się wcześniej np. pytając w hotelu ile powinniśmy zapłacić za daną odległość. Ceny są różne. Riksza rowerowa jest najtańsza (dobra na bliskie trasy), następnie ciut droższa jest motoriksza, czyli tak zwany TUK TUK, oraz czaaaasem tylko ciut droższa ich większa wersja PIAGGIO. Następnie są już niezależne małe i duże taksówki oraz prepaid taxi. Wszystko zależy od „turystyczności” miasta, bezczelności taksówkarzy, odległości, naszych umiejętności i cierpliwości oraz stężenia cebuli krwi.
    • Niektórzy nie dają za wygraną i szukają najtańszej rikszy do oporu. Co kiedy wiemy, że kurs powinien kosztować 50Rs, a wszyscy taksiarze chcą 100Rs i nie ma bata? Kiedy różnica była niewielka – godziliśmy się i jechaliśmy, ponieważ kiedy szukaliśmy do oporu straciliśmy kupę czasu, energii i humoru, bo to zwyczajnie irytujące kiedy za każdym razem musisz się wykłócać, szukać i wiesz, że każdy robi cię w…Ale też nie dawaliśmy się orżnąć jak głupcy (chyba, że świadomie). Prepaid taxi zazwyczaj są przy większych dworcach i lotniskach, więc jeśli jesteśmy w pobliżu, można skorzystać z tej opcji, która często jest tańsza (ale zazwyczaj nie ma w pobliżu). Uważam, że nie ma co popadać ze skrajności w skrajność tzn. nawet zawyżone ceny nie przekładają się na ceny za polskie taksówki, są mega tanie. Z drugiej strony zapłacenie tyle ile płacą lokalsi graniczy z cudem, więc należy podążać drogą środka, aby nie stracić dnia, nerwów i dobytku./
    • CEBULA! Polaczki, polaczki…ciągle przed podróżą, w trakcie podróży i po niej – ludzie mają manie licytowania się kto ile wytargował za przejazd. W tym wypadku jest trochę inaczej niż z wypitym alkoholem w gimbazie, bo wygrywa ten kto wytargował najmniej. Brawo. Dobrze, że stać Cię na samolot za 3 klocki, ale 20zł za bycie wożonym przez cały dzień, już nie. Rikszasz na lokalsach się nie dorobi jakoś specjalnie, więc darujmy sobie buraczenie i popadanie w skrajności. 

Najwięcej  za taksówkę (normalnie SAMOCHÓD!) zapłaciliśmy w AGRZE (gdzie i tak jest ciut drożej przez Taj), bo aż 70zł za przejechanie ponad 80km oraz minimum 4 godziny czekania na nas…no i z lenistwa taxę zamówiliśmy przez „recepcję” hostelu co automatycznie podbija stawkę.

szczególnie za serce chwyta mnie:

Głównym wątkiem były jednak pieniądze. Chwalili się, jak mało wydają. Mieli drogie plecaki, modne bandany i wygodne trekkingowe buty. Za ich wartość można by wyżywić przez rok kilka wiosek w zapomnianym przez Boga i ludzi zakątku świata. Im się to jakoś nie gryzło. Opowiadali, jak tłumaczyli kierowcom rumuńskich tirów, że nie będą płacić za podwózkę, bo nie mieści się to w ich podróżniczym kanonie. Przecież ci backpackersi wyruszyli po to, by odnaleźć siebie, zerwać z pogonią za pieniądzem, uprościć swoje życie. Targowali się więc przy każdej możliwej okazji. Gdyby mogli, robiliby to z automatami do napojów. Tylko one były nieustępliwe, wszyscy inni się uginali. Podwozili ich za darmo, nocowali za pół ceny, karmili za grosze. A dzielni podróżnicy byli dumni, że realizują swoje marzenia z taką łatwością.

  • warto mieć zawsze jakieś drobne lub odliczoną kwotę (10, 20, 50, 100, 200 Rs) ponieważ taksówkarze zazwyczaj nie mają (niby), pewnie liczą na to, że machniesz ręką…
  • Jeśli planujemy zwiedzić kilka miejsc w ciągu dnia, warto dogadać się z jakimś kierowcą, żeby jeździł z nami cały dzień do wskazanych miejsc. Zazwyczaj płaciliśmy 500 – 600Rs (w zależności od odległości), kiedy zwiedzaliśmy, Pan na nas czekał (czyli nie zarabiał w tym czasie).
    • Warto zaznaczyć! że nie chcemy żadnych przystanków w sklepach jego ziomeczków. Zazwyczaj sklepy te są dużo droższe, a kupimy to samo co na straganach. Wszyscy będą chcieli wcisnąć nam szale z kaszmiru, po mocno zawyżonej cenie oraz będą sprzedawać piękne historie i wciskać nam napoje. Nie ufajmy skurczybykom. Masa turystów się nabiera, a kierowcy dostają za to bony na paliwo. Nasz taksówkach miał wywalone pomimo tego, że prosiłam o nie walenie w… i nie wożenie nas do takich miejsc, bo to strata czasu, ale poprosił, więc weszliśmy tylko żeby dostał bony na paliwo, wysłuchaliśmy gadki właściciela  i wyszliśmy, a kierowcy podziękowaliśmy, bo mnie wkurzył i nie tak się umawialiśmy. To jest mimo wszystko nasz czas. Poza tym jest to mocno irytujące kiedy jest się już zmęczonym, głodnym,  37 stopni jest w powietrzu i jest to naprawdę ostatnia rzecz o jakiej marzymy. AHA! zazwyczaj na początku jest pokazówka – że niby sami malują te rzeczy, sami robią, pokazują maszynę lub jak stemplują materiał, ale uwaga…jeśli się dobrze przyjrzymy, to zauważymy, że w sklepach są te same rzeczy i nie ma szans, aby taki sklep jechał na dwóch stemplujących typkach w piwnicy. Zazwyczaj i tak wszystko pochodzi z Puszkaru.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

PODRÓŻOWANIE KOLEJĄ – zob. 

W zależności od miasta dworzec może być przyjemny bardziej lub może być w ogóle nieprzyjemny, ale wciąż bez większych przykrości. Pierwsza zasada:

  • pilnujemy bagaży – my zapinaliśmy małe plecaki na kłódki, na dużych założone były pokrowce, a plecaki spięte były karabińczykiem
  • na większości dworców można kupić owoce, wodę, słodycze itd.
  • zazwyczaj turyści są główną atrakcją, każdy się gapi lub zagaduje
  • na niektórych dworcach są przyzwoite poczekalnie, ale czasem mogą na nich przebywać jedynie posiadacze biletów w wyższej klasie
  • pociągi jak i dworce są straaaasznie długie, wagony stają w wyznaczonym miejscu, więc możemy się wcześniej przygotować gdzie mniej więcej będziemy wsiadać
  • pociągi są dobrze oznaczone, ważny jego jego numer, nazwa i godzina które wyświetlane są na tablicy i monitorkach na peronie, oraz wagon i miejsce (wystarczy zajrzeć przez okno na numery aby wsiąść z dobrej strony)
  • ostrzegano nas aby nie pokazywać nikomu biletu, bo robią różne przekręty (nie wiem jak to działa) ale mieliśmy więc najważniejsze informacje spisane w notesie lub głowie
  • po przybyciu na dworzec warto rozpuścić ploteczkę o celu naszej podróży, gdybyśmy nie usłyszeli informacji o zmianie np. peronu, zawsze ktoś nam powie gdzie iść
  • Warto ściągnąć sobie aplikację IRCTC i śledzić pociąg, można również sprawdzić jak wyglądają poszczególne klasy, albo zamówić jedzenie
  • Bilety na pociąg kupowaliśmy przed wyjazdem, drogą internetową. Więcej o zakupie biletów → Rock’n Roll Train. Walka z IRCTC + klasy wagonów. Chyba była to najwygodniejsza opcja biorąc pod uwagę stres jakiego uniknęliśmy wielokrotnie. Zdecydowanie polecam tę opcję po tym co dzieje się przy kasach biletowych. Jeśli mamy ograniczony czas oraz jakiś plan do zrealizowania, bez sensu tracić czas na czekanie 3h przez pociągiem i sprawdzanie na porwanych listach czy mamy bilet czy nie. Jeśli nie kupimy biletu z puli, możemy kupić droższy bilet specjalnie dla turystów lub kupić bilet z wait-listy i czekać na wyrok – jedziemy czy nie. Wydaje mi się, że Indie to i tak na tyle szalony kraj, że jeśli zrezygnujemy z tego typu rozrywki, zaoszczędzimy trochę więcej energii i czasu na dalszą eksplorację. Kwestia priorytetów.
  • w pociągach Indusi robią syf, są głośni, głośno słuchają muzyki na telefonie, puszczają bąki i bekają – bądźmy gotowi:)
  • Pociągowi sprzedawcy oferują: gazety, kłódki, łańcuchy, samosy, napoje, słodycze, jakieś dziwne mieszanki, ryż, warzywa w cieście i oczywiście chai ♥ Jednak taki handlowy ruch odnotowuje się zazwyczaj w klasach sleeper i niższych. W wyższych sprzedają chai i inne napoje, można złożyć zamówienie na posiłek (ryż, chapati, masala) lub w cenę biletu wliczony jest katering (3ooRs za 2 osoby) i wtedy najemy się do syta. W internecie jednak pojawia się mnóstwo artykułów o skandalicznych warunkach (karaluchy, szczury itd.) w jakich to jedzenie jest przygotowywane i trzymane.
  • NAJWAŻNIEJSZA PORADA: jeśli podróż ma trwać od 3h w górę, zabierzcie ile żarcia się da, bo mogą być opóźnienia…spore. 

ZAKUPY

Jeśli planujemy zakupy w postaci ciuchów, suwenirów i wszystkiego innego, najlepszym do tego miejscem będzie Puszkar, który szalenie polecam. Do Puszkaru przyjeżdżają właściciele sklepów indyjskich z całego świata i robią zakupy hurtem. Jest tam również dużo punktów typu Fedex (Polska, 10kg – 250zł). Co ciekawe również miasta takie jak Dźajpur zaopatrują się w Puszkarze, ale oczywiście w Dźajpurze wszystkio jest duuuużo droższe i nie warto tam nic kupować. Każdy rikszarz mówił nam, że w Puszkarze nic nie ma, a tym czasem odnaleźliśmy tam raj. Zazwyczaj ceny w Puszkarze nie są również zawyżone tak strasznie, zawsze dostaniemy zniżkę przy zakupie większej ilości i wszystko jest pakowane w takie materiałowe torebeczki:) Jeśli jednak już musimy kupować w innych miastach:

  • kupujmy na straganach, nie w lokalach (kupimy to samo, a ceny w lokalach są wyższe)
  • jeśli mamy upatrzoną jakąś rzecz, nie kupujmy od razu, tylko rozeznajmy się w cenach na innych straganach np. ceny za herbaty wahały się od 150 – 300Rs za tą samą herbatę. To samo dotyczy ubrań.
  • Nigdy nie pokazujmy, że nam zależy, bo zapłacimy więcej.
  • Jeśli sprzedawca nie zgadza się na Twoją cenę:
    • mówiłam, że chyba żartuje, bo widziałam taniej i tam kupię
    • mówiłam, że nie jest mi to bardzo potrzebne, więc nie będę wydawać tyle kasy
    • twardo obstawałam przy swoim, sygnalizując, że wiem ile ta rzecz powinna kosztować
    • stosowałam metodę „miej wyj..a będzie ci dane”…mówiłam „ok to nie” i odchodziłam powoli, okazują brak zainteresowania, wtedy Pan za mną biegł krzycząc „ok! ok! no problem! 150!”
    • czasem jednak odejście nie owocowało tak jakbym chciała i przez dumę traciłam fajną rzecz, tylko raz wróciliśmy do miejsca, gdzie „odejście” nie pomogło…duma do kieszeni.
  • sprawdzajmy rzeczy na straganie, materiał, skazy, nierówne szycie, brud – albo uchronimy się przed kupieniem badziewia, albo wytargujemy zniżkę:)

UBIÓR i ZACHOWANIE

  • Nasz przewodnik (Bezdroża) przestrzegał przed chodzeniem za rękę i okazywaniem sobie uczuć publicznie, ale głównie w Puszkarze. Chyba było to trochę przesadzone. Nigdy nie mieliśmy problemów przez chodzenie za rękę, wręcz przeciwnie! był to sygnał, który ucinał propozycje wyjścia za mąż, gapienie się i zaczepianie. Jedynie stare, tłuste baby ze dwa razy spojrzały z pogardą, ale to pewnie dla tego, że były stare, tłuste i zgorzkniałe ;). Oczywiście uczuć publicznie sobie nie okazywaliśmy, jeśli chodzi o przytulanie, całowanie itp. To już by mogłoby sprowokować jakiś odzew społeczeństwa indyjskiego. Kiedy nasz pociąg był jedenaście godzin opóźniony, a ja po nocy wymiotów, leżąc na swoim plecaku, oparłam głowę na kolanach Kamila, przyciągało to wiele spojrzeń, ale było to również wynikiem tego, że Gaya jest małym miasteczkiem i turyści są atrakcją i tak.
  • Nie robimy zdjęć w niektórych miejscach, bo możemy kogoś obrazić np. podczas ceremonii na jeziorem w Puszkarze itp.
  • Kiedy widzimy informację lub półeczki – należy zdjąć buty, inaczej będą nas ścigać i krzyczeć
  • Czasem możemy spodziewać się opłaty za strzeloną focię. (Czasem, czyli ogólnie zawsze, jeśli jakaś baba pozuje nam w pięknym sari, to będzie chciała hajs, tak jak sadhu na ghatach)
  • Nie wychodzić po 22 (rape time), zaczyna być trochę przerażająco, motocykliści jeżdżą znacznie szybciej – oczywiście zależy od miejsca
  • Nie głaskać psów, krów itd. (bo chore, bo święte, albo zjedzą. I tak zazwyczaj wyglądają odpychająco)
  • Jesteśmy stanowczy, ale nie obrażamy nikogo, bo będzie awantura i zleci się tłum ludzi.
    • Jeśli rikszarze po wyjściu z pociągu ciągną nas za rękę, wystarczy delikatnie odtrącić i warknąć
    • DZIECI! Jeśli wstrętne, brudne dzieci chcą pieniędzy, jedzenia w postaci ciastek, coli itp. NIC NIE DAJEMY!!!
      • JEŚLI SĄ GŁODNE, TO MAJĄ ZAPEWNIONY 3X DZIENNIE POSIŁEK W GURUDWARACH.
      • JEŚLI IM COŚ DAMY, TO ZLECI SIĘ ICH WIĘCEJ I NIE ODPĘDZIMY SIĘ OD NICH NIGDYYYY
      • Szarpią za butelkę z colą, kieszenie itd. – wtedy dostają po łapach.
      • Udają, że sprzątają w pociągu i chcą kasy – odganiamy! Jak chciały od nas kasy lub jedzenia to mówiliśmy:
        • „Idź do Gurudwary, dostaniesz jedzenie” – były w szoku i odpuszczały
        • „nie jestem bankomatem”- również były zdziwione
        • „nie” x 100
        • „a może ty mi dasz kasę?”
        • „ja ci dam jedzenie, a ty mi kasę” – odp. „not funny” i odchodziły
        • lub mówiliśmy po Polsku, kiedy one mówiły w hindi lub wykrzykiwały nazwy ciastek po angielsku

Brzmi to strasznie nieczule, ale skala tego zjawiska jest ogromna. Jednak wielokrotnie słyszałam o sytuacjach, kiedy dzieci po prostu zaczynały bić się między sobą, więc trzeba byłoby dać coś każdemu. Takie sytuacje są gorsze, niż odmówienie.

  • Wszyscy wystawiają łapy po kasę, kiedy widzą podróżnych. Czasem wygląda to tak, jakby myśleli sobie „O biali, a to wystawię, a nuż się trafi…” – olewamy, podobnie jak kobiety z dziećmi – również możemy odesłać do Gurudwary. Na Ghatach kobiety chodzą z butelkami na mleko, ale jeśli chcesz im wlać, to nie chcą, wolą kasę oczywiście.
  • NIE WSPOMAGAMY I NIE NAKRĘCAMY ŻEBRACTWA!!! PRZESTRZEGA PRZED TYM NAWET RZĄD INDYJSKI!!! Powinni tą informację drukowanymi literami przekazać starym babom z Niemiec, Anglii czy innych Ameryk. Tragedia. Tak samo jak dawanie w Polsce kasy cyganom, którzy otumaniają narkotykami dzieci lub psy i tworzą zajebiście zorganizowane szajki, ale jakiś frajer zawsze da kasę i biznes trwa.

DSCN0738.JPG

Zdjęcie 50 Rs (3zł)

Pan poniżej był najwspanialszą osobą jakąś spotkaliśmy w Waranasi i to za darmo

DSCN0693.JPG

 

Dodaj komentarz