India, India, take me to your heart

Indie budzą ogromne kontrowersje zarówno wśród osób, które kraj ten odwiedziły, jak i tych, którzy tylko o nim słyszeli. Więc co z tymi Indiami?

DSCN1887.JPG

Jako człek zaciekawiony od lat subkontynentem, z ogromu wywiadów środowiskowych jakie przeprowadziłam, blogów które przeczytałam, książek które pochłonęłam, mogę powiedzieć jedno – nie wiadomo. Ile ludzi odwiedzających Indie, tyle relacji. Wytypowałam kilku nicponi: 

  1. Backpackerzy – nastawieni na przygodę tanim kosztem, czystej klasy podróżnicy!
  2. Spa&Wellnes tourist – 39842 gwiazdkowy hotel z basenem i widokiem, ale nie ujawniającym zbyt wiele prawdy o brutalnym życiu Indii. Bez biura podróży, ani rusz. Albo rusz, ale nie poza basenowe zaplecze.
  3. New age – czyli kogiel – mogiel religijno – kulturowy, zazwyczaj w poszukiwaniu którejś z czakry (albo klepki)
  4. Typ beatlesa – Goa, goa i jeszcze raz LSD – przypuszczam, że dobrze dogadują się w fanami new age’u.
  5. Szaleni naukowcy – skłotujący lokalne księgarenki, klasztory etc., wścibiający nocha wszędzie gdzie się da
  6. Wolontariusze dzielący się na dwa typy: Ci którzy się oszukują – podróżują za free z misją pomocy i tacy, którzy się nie oszukują – pomagający pracą.  Drugi typ jest moim zdaniem jest osom (https://www.workaway.info.) Natomiast pierwszy jest lubiany przez ignorantów.
  7. Normalsi – czyli ludzie w miarę stabilni emocjonalnie, psychicznie i życiowo. Chcący poznać Indie (czy coś tam, cokolwiek ich motywuje)

Oczywiście warto zaznaczyć (dla nienawistnych czytelników), że jest to moja subiektywna ocena. Spojrzenie z punktu widzenia osoby zafascynowanej subkontynentem, buddologa i zwykłego człowieka,

Prawdopodobnie owa wyliczanka to stek bzdur. Jedyną mądrością płynącą z tego wywodu ma być szlachetna prawda o nienastawianiu się na nic. Każdy ma inne oczekiwania wobec podróży do Indii. Dla jednych będzie to egzotyczny relaks i falujące brzuchole, dla innych duchowa przygoda, a dla jeszcze innych niekończący się koszmar i krowie placki. Dlatego pewnie warto ich wysłuchać. ale i tak nigdy nie przygotujemy się na to co zastaniemy na miejscu. .

W każdym razie, zapominając już o nieuniknionym i nudnym wstępie, który nastąpił, ważne info – JEDZIEMY. I wierzcie albo nie! Nie porzuciliśmy pracy w korpo, nie planujemy oświecenia w najbliższym czasie, nikt nas nie sponsoruje i nie zmusza do tego wyjazdu, nie będzie ckliwych historii. Pojawił się chłop, więc biorę chłopa i jadę!

Karolina vel. Kajak i Kamil vel. Dżadża/ Kozioł. Czyli nieogarnięty buddolog i kucharz w akcji.

Chcemy, albo chcę (bo kto chłopa do pisania bloga zmusi?) podzielić się zdobytą wiedzą dotyczącą przygotowań do podróży po Indiach. Tak  totalnie od kuchni, szczerze i bez bicia. Kiedy? Po co? Gdzie? Jak? oraz ważne dla wielu ciężko tyrających na swoje zachcianki ludzi pytanie – za ile. Czyli porady idealne dla sparaliżowanych strachem przed podróżą i niewierzących w swoje możliwości, bo się da – patrzcie!

 

Dodaj komentarz